Motylu, ja bym ciebie szczęścia uczyć mógł,
Tobie pył potrzebny kwiatów - mnie starczy pył dróg...
Jan Sztaudynger, "Nauka szczęścia"

czwartek, 21 stycznia 2010

Bierność czyli ucieczka w bylejakość!!!


Witam ponownie, tych którzy z utęsknieniem czekali na wieści ode mnie:) jak i tych, którzy przez przypadek tutaj trafili, serfując po sieci i szukając odpowiedzi na swoje pytania. Od sierpnia wiele się zmieniło w moim życiu, przynajmniej jeśli chodzi o aspekt zawodowy. Ze spokojnej pracy w biurze, rozpocząłem pracę w terenie, myśląc, że w końcu będę miał spokój i ciszę. Jakże się myliłem. Jeszcze nigdy nie miałem pracy, w której miałbym do dyspozycji tyle samodzielności. Szef siedzi w innym mieście. Dał mi samochód służbowy, komórkę, kontakty z klientem, dla którego wykonujemy usługi w promieniu 60 km. Na dodatek, zaproponował, bym na własną rękę szukał zleceń, założył własne biuro i za wszystko on płaci, a zyskami dzielimy się po połowie. Wszystko byłoby w porządku i byłoby grzechem nie skorzystać z takiej szansy, gdyby nie moja bierność. Nagle przyszło mi podejmować decyzje, zarządzać ludźmi, szukać rozwiązań na cito. Wpadłem z deszczu pod rynnę. Szukałem spokojnej pracy, a wyszło jak zawsze, bo nie wiedzieć czemu ludzie widzą we mnie potencjał i chcą we mnie inwestować. Dlatego w tym przypadku postanowiłem, że z tej roboty sam się nie zwolnię i nie ucieknę, gdy zaczną się schody. A problemów przybywa (pierwszy raz w życiu kogoś zwolniłem), które odkrywają mój podstawowy problem, czyli bierna postawa wobec tego co się dzieje w moim otoczeniu. Liczę, na to, że jakoś to będzie zamiast wyprzedzać pewne działania. Czekam, czekam, czekam, wiem co trzeba zrobić, ale wciąż czekam i nagle przychodzi punkt krytyczny. Zaniechanie podjęcia działań zbiera swoje żniwo w postaci problemów, którym można było zapobiec. Oczywiście panikuje, rozpaczam, po czym działam i wszystko kieruje na właściwe tory. W takim chaosie jednak niczego nie zbuduję, bo właściwie gaszę tylko pożary, które wybuchają w wyniku strachu przed konsekwencjami swoich decyzji, które można było podjąć wcześniej. Dlatego wiem, że jeszcze długa droga przede mną, ale i tak podoba mi się to, że wszystko powoli idzie w dobrym kierunku. Aby dalej od bierności i bylejakości. Nie wiem jak to jest w innych krajach i nie mam porównania, ale w naszym kraju bierność łączy się z narzekaniem. Im więcej narzekania, tym mniej podjętych inicjatyw by coś zmienić. Czekamy, i liczymy na innych. Tyle bierności jest w tym świecie, a tak mało pięknych czynów. Może się mylę. Nic to, trzeba patrzeć na siebie i działać na własnym podwórku, a na pewno coś się z tego urodzi. Aby tylko wystarczyło wytrwałości i nadziei. Tego życzę wam i sobie.

ps Na ten rok założyłem sobie napisać więcej tekstów, niż w roku ubiegłym. Wszem i wobec to ogłaszam. Może kilka nawet będzie ciekawych i mądrych:)

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

życzę powodzenia i trzymam Cię za słowo, bo dobrze się Ciebie czyta.. pozdrawiam

Kelwin pisze...

Dzięki za słowa otuchy. Powoli zaczynam siebie akceptować. Czasem brakuje cierpliwości, ale wszystko zmierza we właściwą stronę. Zresztą po co się śpieszyć. Ktoś już kiedyś wspomniał, że milsza mu podróż, niż samo dotarcie do celu. Chyba staję się zwolennikiem takiego spojrzenia na życie:). Pozdrawiam i życzę dużo szczęścia.