Motylu, ja bym ciebie szczęścia uczyć mógł,
Tobie pył potrzebny kwiatów - mnie starczy pył dróg...
Jan Sztaudynger, "Nauka szczęścia"

niedziela, 2 maja 2010

Buduję dom na skale...


Czasem mam wrażenie, że życie moje stoi w miejscu, a marzenia, które we mnie żyją oddalają się z każdym upływającym dniem. I często gdy jestem u kresu tych wrażeń, gdy wydaję się, że rzucę wszystko, przychodzi czas gdy robię coś tak niespodziewanego dla siebie samego, coś co sprawia, że znów jestem bliżej tego czego zawsze pragnąłem. Nie jestem typem człowieka, który każdego dnia pracuję i działa małymi kroczkami. Starałem się tak postępować, ale póki co jest to wbrew mojej naturze. U mnie wszystko dzieje, się skokami (tak jak ostatnia przygoda). Miesiące stagnacji, przedzielane są chwilami, w których jak erupcja wulkanu ujawnia się we mnie moc, która sama mnie zaskakuje. Realizuje wtedy, wszystko to, co chodziło mi po głowie przez wiele lat. Wygląda na to, że podjęta decyzja o zmianie swojego życia, która nastąpiła 5 lat temu (prawdziwa decyzja), wpadła w tryby mojej podświadomości, która wciąż kieruje moimi krokami tak bym mógł realizować siebie. Obok tego jest codzienność z tymi moim lękami, wyolbrzymianiem problemów i trudności, które mnie spotykają. Tym bardziej jestem zaskoczony, gdy podejmuje działania, które są sprzeczne z moją "codziennością". Walka z lustrem społecznym, które łatwo wpędza mnie w nieuzasadnione poczucie winny. Myślę, że moja natura łatwiej odnalazła by się w świecie rycerskich zasad niż tym obecnym:).

Oczywiście moim ostatecznym celem, jest to aby podświadomość wraz ze świadomością spotkały się w jednym miejscu i zmierzały w tym samym kierunku, wolne od społecznych wartości, które ograniczają ludzki potencjał. Bo w życiu liczą się trwałe fundamenty - zasady, którym jesteśmy wierni w najtrudniejszych próbach naszego życia. Moje subiektywne odczucia są takie, iż dziś dewaluowane są wszelkie szlachetne zasady (prawość, uczciwość, odpowiedzialność itp) na rzecz sztucznej wolności, opartej na tym co najgorsze w człowieku. I do póki życie nie stanie się największą wartością społeczeństw, które tworzymy, dopóty człowiek wciąż będzie upadać moralnie i duchowo.

Podsumowując, moim sukcesem będzie zbudowanie w sobie takich wartości, które obronią się przed tym co mnie o otacza. Bo dla mnie nie jest normalną rzeczywistością to co się obecnie dzieje z Człowiekiem. Nigdy się z tym nie pogodzę, nawet jeśli są to bajania niepoprawnego romantyka...

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Będzie trudno, bo czy tego chcesz, czy nie - nie jesteś samotną wyspą - żyjesz wśród ludzi i systemów. Dobrze, że odkrywasz w sobie owo piękno, które motywuje Cię do działania. Wcale nie muszą to być "małe kroczki", bo każda metoda jest dobra, by robić to, co się kocha. Twoja polega na skokach i dobrze! Tak chcesz i tak czynisz. Ważne, że zgodnie z własnym sumieniem. Praca nad sobą samym zawsze należy do najcięższych... ale za to jaki wspaniały skutek można wypracować... Życzę Ci cudownych przygód na szalku i wszystkiego, co najlepsze:))) Walcz! Życie jest tego warte!